>> Ze wszystkich uczuć, których człowiek doświadcza, kiedy otwierają się psychiczne drzwi wewnątrz — pierwszym i nieodpartym jest owo uczucie wiecznego trwania. Naprawdę wkraczamy w inny wymiar, w którym jasno widzimy, że jesteśmy tak starzy jak świat, a zarazem wiecznie młodzi, a to życie jest jednym doświadczeniem, jednym oczkiem w nieprzerwanym łańcuchu doświadczeń, które rozciągają się daleko w przeszłość i daleko w przyszłość. Wszystko nagle eksploduje do skali Ziemi. Czym to człowiek nie był? Jakich nie popełnił grzechów?
Wszelkie wartości są odwrócone. Co nas jeszcze dziwi pomiędzy tymi wszystkimi odcieniami małości i wielkości; gdzie jest obcy, gdzie zdrajca, gdzie jest wróg? O, boskie zrozumienie, absolutne współczucie! I wszystko zaczyna migotać, jak gdybyśmy się przenieśli z mrocznej jaskini na znaczną wysokość; wszystko nareszcie ma sens, wszystko się z sobą łączy, jakby stara szarada zniknęła w blasku światła — śmierci już nie ma, jest tylko ignorancja umierania. Jak mogłaby istnieć śmierć dla tego, co jest świadome? „Czy żyję, czy umarłem — zawsze jestem”.
„Stary i znoszony — odradzam się młodym i żyję znowu i znowu” – mówi Rig Veda (II.4.5). „To nie jest narodzone, ani też nie umiera — mówi Bhagavad Gita — ani też nie znaczy, że gdy się już było — nie będzie się ponownie”.
Jest to nienarodzone, starożytne, wieczne — nie umiera ze śmiercią ciała. Jak człowiek zrzuca z siebie znoszone stroje i przywdziewa nowe, tak wcielony byt zrzuca kolejne ciała i przyjmuje nowe. „Pewna jest śmierć tego, co było zrodzone i pewne są narodziny tego, co umarło”. (Bhagavad Gita II.18,20,22,27.)
To, co jest znane jako reinkarnacja, jest oczywiście elementarne dla nauk Sri Aurobindo; wszystkie starożytne mądrości mówiły o tym, od Dalekiego Wschodu do Egiptu i Neoplatonistów (interesujacym faktem jest, że Ojcowie Kościoła również dyskutowali możliwość zaakceptowania reinkarnacji na Soborze w Aleksandrii), lecz Sri Aurobindo nadaje temu nowe znaczenie. Od momentu, kiedy to wynurzamy się spoza wąskiej, przejściowej wizji pojedynczego życia nagle uciętego śmiercią, są możliwe dwa nastawienia.
Możemy zgodzić się z ekskluzywnymi spirytualistami, że wszystkie te życia są jedynie bolesnym i próżnym łańcuchem — z którego okowów lepiej się uwolnić tak szybko, jak to możliwe — aby spocząć w Bogu, Brahmanie lub w Nirwanie. Możemy też wierzyć za Sri Aurobindo — i jest to wiara zbudowana na doświadczeniu — że suma tych wszystkich żywotów reprezentuje wzrost świadomości, której kulminacją jest ziemskie spełnienie. Innymi słowy — istnieje ewolucja, ewolucja świadomości poza ewolucją gatunku i ta duchowa ewolucja musi dać rezultat w postaci indywidualnej i kolektywnej realizacji na Ziemi.
Można zapytać, dlaczego ci tradycyjni spirytualiści, będący w końcu oświeconymi ludźmi, nie widzieli owej ziemskiej realizacji. Przede wszystkim, przeoczenie dotyczy tylko tych stosunkowo współczesnych spirytualistów; nie stosuje się do Ved (których sekret ponownie odkrył Sri Aurobindo) i może do innych, ciągle nie zrozumianych tradycji.
Właściwe byłoby tu nadmienić, że duchowość naszej współczesnej ery jest znaczona zaciemnieniem świadomości proporcjonalnym do jego umysłowego rozwoju. Co więcej — spirytualiści nie byli nawet w stanie dojść do konkluzji, która byłaby innej natury niż ich przesłanki. Wychodząc z założenia, że ziemski świat jest iluzją, lub też przejściowym padołem podporządkowanym ciału i diabłu, mogli jedynie dojść tam, dokąd pozwoliły im dojść ich przesłanki; oczywiście było to na zewnątrz tego „padołu”, tego świata, w którym widzieli oni wyzwolenie i zbawienie. Zamiast cierpliwie przeszukiwać ludzkie potencjały: mentalne, fizyczne i psychiczne, aby mogły ich poszerzyć i uwolnić od sklerozy, to znaczy, przybliżyć boskości, jak to uczynili mędrcy Ved (może i nawet mędrcy innych starożytnych Tajemnic, nie mówiąc o Sri Aurobindo) — oni odrzucili wszystko i szukali przeskoku z czystego umysłu do czystego ducha.
Naturalnie nie zobaczyli tego, czego nie chcieli zobaczyć. Materialiści również potraktowali wszystko pobieżnie w inny krańcowy sposób: zaczęli przeszukiwać maleńki ułamek fizycznej rzeczywistości i zaprzeczyli całej reszcie. Założyli, że jedynie Materia jest realna, a reszta jest halucynacją — mogli zatem skończyć tam, gdzie kończyły się ich przesłanki. Jeżeli zaczniemy jednak wprost, bez żadnych przesądów, uzbrojeni w otwartą Prawdę i całkowitą wiarę w integralne możliwości człowieka, jak to zrobił Sri Aurobindo, możemy osiągnąć na koniec integralną wiedzę, a zatem i integralne życie.
Reinkarnacja, widziana z tego punktu ewolucji świadomości, przestaje być daremnym, błędnym kołem — jak ją niektórzy widzą — albo też deliryjną fantazją malowaną przez jeszcze innych.
Z typowo zachodnią jasnością Sri Aurobindo oczyszcza nas z tych „duchowych baśni”, jak je nazywa Matka, w których od końca Wieku Tajemnic tak wiele poważnej wiedzy uległo degeneracji; zaprasza więc nas raczej do eksperymentów z wyciszeniem umysłu raczej, niż z jasnowidztwem. Zasadą nie jest tu „wiara” w reinkarnację, ale doświadczenie jej, a przede wszystkim — zrozumienie warunków, w których takie doświadczenie jest możliwe do zrealizowania. To raczej praktyczny problem i dotyczy naszego całościowego rozwoju w czasie.
Oczywiście nie jest to owa mała „fasadowa istota”, która podlega reinkarnacji, nawet jeśli rozczarowuje to tych, którzy skłonni są wyobrażać sobie np. pana Jonesa raz w saksońskiej tunice, to znów w welwetowych bryczesach i wreszcie w sportowych szortach, który poza tym byłby już bardzo monotonny.
Prawdziwe znaczenie reinkarnacji jest zarówno głębsze, jak i o wiele szersze. W chwili śmierci cały ten „fasadowy byt” rozpada się, ulega dezintegracji. Cała ta masa mentalnych wibracji skupiona wokół nas ciągłym powtarzaniem i uformowana w mentalne ego, czy ciało mentalne — dezintegruje i powraca do Uniwersalnego Umysłu.
Podobnie witalne wibracje, które składają się na nasze witalne ego lub witalne ciało — dezintegrują w Uniwersalnym Witalu, tak samo jak fizyczne ciało dezintegruje w swe naturalne składniki w Uniwersalnej Materii. Pozostaje tylko centrum psychiczne. Jak już wiemy — jest ono wieczne.
Doświadczanie zatem reinkarnacji zależy od naszego doświadczenia Centrum, owego psychicznego Mistrza, który jest nośnikiem naszych pamięci z jednego życia do następnego oraz od stopnia naszego psychicznego rozwoju. Jeśli nasza psychika pozostanie przez całe życie zagrzebana pod pokładami umysłowych, witalnych i fizycznych aktywności, nie będzie miała żadnych pamięci do zabrania ze sobą w dalszą drogę. Będzie więc powracać na Ziemię dokładnie tylko po to, aby wynurzyć się na powierzchni naszego bytu i stać się otwarcie świadomą. Aby pamiętać, musimy najpierw przestać oczywiście mieć skłonności do amnezji.
Tak więc — raczej trudno jest mówić o reinkarnacji poniżej pewnego szczebla rozwoju; bo cóż za pożytek jest z tego, że się wie, iż psychika reinkarnowała się, gdy nie jesteśmy tego świadomi? Stawanie się świadomym jest samą istotą ewolucji.
Życie po życiu, centrum psychiczne cicho rośnie, ukryte poza fasadową istotą poprzez tysiące percepcji naszego ciała, tysiące stymulacji naszych uczuć, niezliczone myśli, które się w nas mieszają. Rośnie gdy upadamy, rośnie gdy się wznosimy, poprzez cierpienia i radości, dobro i zło — to wszystko to jedynie jego anteny, za pomocą których czuje ono świat. Kiedy ten zewnętrzny aparat rozpuszcza się — ono zachowuje tylko esencję swoich doświadczeń, szeroki zakres tendencji, które stały się bardziej prominentne i składają się na pierwszy embrion „psychicznej osobowości” poza fasadową istotą.*
Zabiera ono z sobą pewne konsekwencje z dopiero co przeżytego życia, gdyż każda z naszych akcji posiada dynamizm z tendencją do kontynuowania się (w Indiach zwane karma). Pewne „wyżłobienia” zostaną w następnym życiu przetłumaczone na jakieś szczególne talenty, wewnętrzne skłonności, nie wyjaśnione fobie, nieodparte atrakcje, dane problemy i czasami nawet — na szczególne okoliczności, które nieomalże mechanicznie się powtarzają, jakby popychały nas w ten sam problem do rozwiązania.
Każde życie reprezentuje jeden typ doświadczenia (może myślimy, że mamy wiele doświadczeń, ale jest to zawsze jedno i to samo doświadczenie). Dzięki akumulacji wielu typów doświadczeń psychika osiąga powoli pewną indywidualność, narastająco świadomą i szeroką, jak gdyby rzeczywiście zaczynała istnieć tylko po przebyciu określonego pełnego zakresu ludzkich doświadczeń.
Im bardziej ona rośnie, tym bardziej zindywidualizowana jest w nas ta siła świadomości i tym bardziej wzmaga się psychiczne napięcie — i pcha nas aż do dnia, kiedy nie potrzebuje swej fasadowej skorupy i wyłamuje się z niej na wolność. W tym punkcie psychika staje się bezpośrednio świadoma otaczającego świata, staje się mistrzem natury zamiast uśpionym więźniem; świadomość staje się mistrzem własnej siły zamiast grzęznąć w tej sile.
Joga jest faktycznie tym punktem naszego rozwoju, kiedy wychodzimy z nie kończących się krzywizn naturalnej ewolucji do ewolucji kontrolowanej i świadomej siebie — jest to proces „skoncentrowanej ewolucji”.
Jak widzimy, istnieje wiele szczebli: od „zwyczajnego” człowieka, w którym psychika jest tylko drzemiącą możliwością, aż do istoty obudzonej. Jak moglibyśmy bez reinkarnacji wytłumaczyć uderzającą różnicę poziomów pomiędzy duszami, np. duszą sutenera, a Dantego, czy Franciszka z Asyżu — lub prościej: pomiędzy ekonomicznym Filistynem (jak ich zwie Sri Aurobindo), a człowiekiem, który szuka? Chyba że ktoś wierzy, iż rozwój duchowy jest kwestią edukacji, otoczenia czy dziedziczności, co, rzecz jasna, nie może wchodzić w grę, gdyż znaczyłoby to, że tylko płody szanowanych rodzin mają duszę, a 3/4 nieoświeconej ludzkości skazane jest na wieczne potępienie.
„Sama natura naszej ludzkości – mówi Sri Aurobindo – wskazuje na różniącą się od siebie przeszłość duszy, jak również na odpowiednią dla niej przyszłość”.
Gdybyśmy, pomimo ewidencji, podtrzymywali z uporem, że człowiek ma tylko jedno życie do dyspozycji — wkrótce wpadniemy w absurd; „Platon i Hotentot — szczęśliwe dzieci świętych lub riszów i urodzony wytrenowany kryminalista, pogrążony od początku do końca w najniższej, cuchnącej korupcji wielkiego współczesnego miasta — muszą na równi tworzyć, poprzez swe akcje lub wierzenia tego nierównego życia, całą ich wieczną przyszłość. To paradoks, który obraża zarówno duszę, jak i rozum, etyczne poczucie i duchową intuicję”.
Lecz nawet pomiędzy rozbudzonymi już istotami istnieją ogromne różnice. Niektóre dusze, niektóre siły-świadomości dopiero się narodziły, podczas gdy inne mają już całkiem wyraźną indywidualność. Niektóre dusze są właśnie w środku ich pierwszego promiennego odkrywania się, ale niewiele wiedzą poza ich rozrastającą się radością, nie mają żadnych dokładniejszych pamięci swej przeszłości, nie są też świadome światów, które w sobie noszą, podczas gdy inne — rzadsze — wydają się dźwigać świadomość tak rozległy jak Ziemia. Można być świetlanym joginem lub świętym żyjącym w swojej duszy, a mieć prymitywny umysł, represjonowany wital, ignorowane lub traktowane jak zwierzę ciało i kompletnie nie zapisaną superświadomość. „Zbawienie” może być osiągnięte, ale — oczywiście — nie integralność i pełnia życia.
„Generalnie rzecz biorąc, pamięci o zaszłych fizycznych okolicznościach nie pozostaje, ponieważ w końcu są one niezbyt ważne, chociaż nasza mała powierzchniowa świadomość nadawała im duże znaczenie. Istnieje nawet spontaniczny mechanizm, który wymazuje mnóstwo bezużytecznych przeszłych pamięci, tak samo jak pamięci z tego życia się zacierają.
Jeśli popatrzymy za siebie bez zastanawiania się, pojedynczym spojrzeniem — ile tak rzeczywiście pozostaje z naszego obecnego życia? Szara masa z dwoma lub trzema nadzwyczajnymi wyobrażeniami; cała reszta jest rozmyta. W ten sam sposób dzieje się z duszą i jej przeszłymi życiami. Zachodzi tam ekstensywne przesortowanie. I przez długi czas zapomnienie, co jest bardzo mądre, ponieważ — gdybyśmy mogli przypomnieć sobie przedwcześnie nasze poprzednie życia — bylibyśmy stale ścigani przez nasze przeszłe pamięci. Już w naszym obecnym życiu mamy aż za wiele bezużytecznych pamięci, które stają na drodze naszego postępu, gdyż zamknęły nas w tym samym wewnętrznym nastawieniu, sprzeczności, odmowie lub buncie, w tej samej ogólnej tendencji. Aby się rozwijać — musimy zapominać. Jeżeli z naszą beznadziejnie dziecinną, zewnętrzną świadomością, zdarzyłoby się nam pamiętać, że raz np. byliśmy cnotliwym bankierem, podczas gdy obecnie znajdujemy się w skórze zawodowego karciarza, moglibyśmy być skonfundowani! Jesteśmy może zbyt jeszcze młodzi, aby zrozumieć, że nasza dusza potrzebowała doświadczyć odwrotności cnoty — albo raczej, że otworzyła teraz wrzód, który poprzednia cnota ukrywała.
Ewolucja nie ma nic wspólnego ze stawaniem się świętym lub bardziej inteligentnym, ale ma na celu stawanie się bardziej świadomym.
Zabiera wiele wieków, aby posiąść zdolność wytrzymania w sposób produktywny prawdy o przeszłych żywotach. <<
~ Sri Aurobino, Satprem, Przygoda świadomości